Renessme
Siedziałam bezradnie na łóżku wpatrując w
biały jedwab. Miałam totalny mętlik w głowie. ja nie chciałam wychodzić
za mąż, a na pewno nie za Adama. To bardzo fajny i sympatyczny chłopak,
ale ja go nie kochałam. Był jeden problem. Ja musiałam za niego wyjść.
Otarłam pojedynczą łzę i wstałam z materaca. Do mojego pokoju, a raczej
naszego, wpadła moja siostra Charlotte. Nie była uśmiechnięta i radosna
jak zawsze. W jej oczach można było odczytać współczucie i smutek.
Podeszła do do mnie i mocno przytuliła.
-Załóż
suknie, a potem cię uczeszę- powiedziała cicho.
-Tak już- odpowiedziałam pośpiesznie i zdjęłam z siebie szary podkoszulek.
Po nie długim czasie biały materiał pokrywał moje szczupłe ciało, a Lottie tworzyła z moich włosów jakąś zapewne piękną
fryzurę. Będąc gotowa stanęłam przed lustrem i jeszcze raz się przejrzałam. Wymusiłam sztuczny uśmiech i schyliłam się, aby założyć
białe
szpilki. Gotowa, zostałam sprowadzona na parter. Tam czekali już na
mnie rodzice. Spojrzałam na mamę. Miała przepraszający wyraz twarzy, za
to tata jak najbardziej cieszył się ze swojego pomysłu. Pomysłu, który
miał zostać zaraz zrealizowany. Wziął mnie pod rękę i wyszliśmy na
zewnątrz, gdzie czekała już wynajęta przez rodziców Adama, limuzyna.
Obok niej stał mój
narzeczony. Uśmiechał się uroczo.
Naprawdę był przystojny. Westchnęłam i odwzajemniłam gest. Może nie
będzie tak źle- pomyślałam wsiadając do auta. W milczeniu wpatrywałam
się w okno. Nie mogłam pozwolić, aby puścił mi emocję. Nie mogłam się
rozpłakać. Kościół nie był daleko i parę minut później byliśmy na
miejscu. Nasi goście już czekali. Z pomocą Adama wysiadłam z auta, a
przy okazji zostały zrobione nam zdjęcia. Miałam nadzieję, że nie widać
sztuczność w moich gestach. Zaraz obok mnie znalazła się Charlotte, moja
świadkowa. Wzięła mnie pod ramię i zaczęłyśmy iść czerwonym dywanem.
Przekroczyłam próg kościoła. Na samym końcu, przy ołtarzu stał On. Ale
to nie na niego czekałam. To nie z nim chciałam się związać, ale chyba
już na to za późno. Po chwili moja siostra wymieniła się rolami z moim
tatą i tą on mnie prowadził w rytm granego marsza. Gdy byliśmy już
prawie przy samym Adamie, odwróciłam głowę w stronę Charlie. Patrzyła na
mnie z pytającym wyrazem twarzy, a ja już wiedziałam co mam zrobić.
CharlotteTak
mi jest jej żal… Moja siostra musi wyjść za chłopaka, którego nie
kocha. Nasz tata nie ma za grosz uczuć, zależy tylko mu na tych
układach i forsie. Jednak tym razem przegiął… Serce mi pękało, gdy
widziałam ją u boku Adama. Jednak ona chyba wpadła na jakiś pomysł, ale
za nic nie wiem jaki. Posłałam jej pytające spojrzenie, ona tylko
poruszyła wargami, jakby próbowała mi coś powiedzieć. Z ruchu jej ust
wyczytałam: „ucieknijmy”. Pokiwałam tylko głową i podeszłam do niej.
Szybko złapałam ją za rękę i pociągnęłam za sobą. Za nami było słychać
tylko gwizdy i okrzyki „wracajcie tu!”. Jednak my to olałyśmy i
biegłyśmy przed siebie. Ludzie, przechodni i nawet psy mierzyli nas
wzrokiem, jak jakieś psychopatki. No nie dziwię się, dwie dziewczyny,
bliźniaczki, jedna w sukni ślubnej a druga w ładnej, ale jednocześnie
skromnej sukience biegły przez środek chodnika. Udałyśmy się do naszego
tajemnego zakątku nad Tamizą, tam nikt nas nie znajdzie. Zobaczyłam jak
po policzkach Renessme zaczęły spływać łzy, tusz na jej oczach się
rozmazał. Od razu ją przytuliłam i pozwoliłam się wypłakać.- Charlie… Co teraz? – Zapytała się łamiącym głosem.- Nie wiem. Jedno jest pewne, nie wracamy do domu.- Ale gdzie będziemy spać?-
Zostaniemy tu na noc, jest ciepło. Rano zaczniemy szukać jakiegoś
schronienia – powiedziałam zamyślona. Trochę się pokomplikowało, nie,
nie trochę, lecz bardzo. Co potem zrobimy? Przecież nie będziemy żebrać
w mieście, gdzie dużo osób nas bardzo dobrze zna. Tak czy siak,
położyłam się tuż obok Rene i wtuliłam się w nią. Jej klatka piersiowa
unosiła się przeraźliwie szybko, myślałam, że za chwilę zejdzie na
zawał. Pogłaskałam ją po głowie, po czym zasnęłam. *następny dzień*Obudziło
mnie lekkie szturchanie, zaczęłam wypowiadać imię Nessie, aby mnie nie
budziła. Z zamkniętymi oczami wymachiwałam rękoma przed siebie, słońce
biło w moje oczy, ale ja, Charlotte Adams, nieugięta dziewczyna nadal
miałam zamknięte powieki. Nagle moje dłonie dotknęły miękkich policzków i
kręconych włosów. Od kiedy Renessme ma kręcone włosy? I od kiedy ma
taki dziwny kształt twarzy? Przestraszona otworzyłam lekko oczy, po czym
zaczęłam krzyczeć i odsunęłam się najdalej jak potrafiłam.- Zostaw mnie!- Spokojnie, jestem... - Zostawcie mnie do cholery jasnej! Nie obchodzi mnie kim jesteście!- Też Cię miło poznać - powiedział chłopak o szaro-niebieskich oczach. - Czemu tak tu śpicie i w tych strojach?
~~~*~~~
Podoba się?
Mamy taką nadzieję.
Przepraszamy, że musiałyście tak długo czekać.
Drugi rozdział pojawi się szybciej.